
sobotnia masakra...
d a n e w y j a z d u
123.00 km
0.00 km teren
04:11 h
Pr.śr.:29.40 km/h
Pr.max:53.00 km/h
Temperatura:7.6
HR max:192 ( 95%)
HR avg:160 ( 79%)
Podjazdy:755 m
Kalorie: 3428 kcal
Rower:Bulesław
wraz z Kubą pojechaliśmy w kierunku ostrzyc, poczatkowo szlo mi dobrze ale juz za żukowem poczułem pierwsze bóle nóg... (to bardzo dziwne - nigdy sie to nie zdarzylo) byc moze powodem jest ostry skurcz ktory mnie zlapal tydzien temu, moze wczorajsza jazda... ból nóg przełożył sie na szybsza utrate energii, co dalej powodowalo oslabienie i skrajny kryzys energetyczny, który dzieki zasobowi batonow i pomocy żywieniowej Kuby udalo mi sie powstrzymac. Kuba dzielnie prowadzil mnie przez wieksza czesc drogi, sam tez , jak mowil, byl zmeczony w okolicach Pomieczyna (a to juz jest w ogole zaskakujące :-). Trening przebywal w srednim tempie, mimo to dosc mocno mnie wymeczyl. Rozdzielilismy sie w Miszewie, gdzie ja skrecilem na Banino. W Rębiechowie musialem kupic sobie Red Bulla, bo inaczej nie dotarłbym do domu :P